Gdy pracownik nie chce karnetu na siłownię

013369d8a09af4d581b59eddf3434348

Jedni w to wierzą, inni śmieją się, czytając o „rynku pracownika”. Bez wątpienia swoje racje mają i ci, którzy daremnie próbują znaleźć ludzi do pracy, jak i ci, którzy pracy szukają, ale proponowane im warunki uważają za zbyt niekorzystne, by się danym stanowiskiem w ogóle zainteresować. Wielu pracodawców stawia w tej sytuacji na pozapłacowe benefity. Można je znaleźć prawie w każdym ogłoszeniu.

Młodzi są, to pewnie chcą na siłownię

Problem jednak w tym, że pracodawcy często idą na łatwiznę. Niektórym wydaje się, że karta wstępu na basen lub siłownię uszczęśliwi wszystkich potencjalnych kandydatów, a także już zatrudnionych. Inni zakładają, że pracownicy marzą o prywatnych pakietach medycznych. Bywa, że firma kusi wyjazdami integracyjnymi, choć na myśl o nich wielu pracownikom skóra cierpnie. Wyobrażenia szefa czy HR-owca o najlepszych sposobach spędzania wolnego czasu niekoniecznie odpowiadają preferencjom pracowników. Warto przy tym pamiętać, że to, co pracownik robi po godzinach, jest raczej jego prywatną sprawą i pracodawca nie powinien w to ingerować inaczej niż poprzez stwarzanie każdemu możliwości wypoczynku zgodnego z jego indywidualnymi upodobaniami.

Nie jest też dobrym pomysłem integrowanie ludzi na siłę. Nie każdy chce przebywać z koleżankami i kolegami z pracy także w czasie od niej wolnym. W każdym kolektywie znajdą się też samotnicy, którzy najlepiej czują się w swoim własnym towarzystwie. Oczywiście zawsze mogą się tworzyć jakieś grupy, chcące przebywać częściej we własnym gronie, ale niech to pozostanie inicjatywą oddolną.

Szefie, wolelibyśmy pieniądze

Spójrzmy prawdzie w oczy: wielu, jeśli nie większość pracowników, wolałaby po prostu więcej zarabiać. Ludzie ci nie chcą, by pracodawca decydował za nich, czy i jaką rekreację będą uprawiać po godzinach. Wielu z nich ma zresztą tyle obowiązków domowych, że nawet gdyby chciała, nie wygospodaruje czasu ani sił na „siłkę” czy basen. Ludzie znajdują się w różnych sytuacjach życiowych i próby uszczęśliwiania ich na siłę są często przedsięwzięciem absolutnie chybionym. Pozapłacowe benefity są przy tym swego rodzaju oczywistością dla ludzi młodych, a zarazem dość dziwnym dodatkiem dla starszych.

A gdyby dać im wybór?

Jeśli jednak polityka firmy zakłada wykorzystywanie funduszu świadczeń socjalnych do lepszego motywowania pracowników, można ją uprawiać mądrzej, dając zatrudnionym wiele możliwości do wyboru. Nie trzeba w tym celu nawiązywać współpracy z wieloma oferentami, odkąd dostępne są benefity dla pracowników, które sami mogą wybierać z obszernej listy.

Podstawą tego pomysłu jest tzw. system kafeteryjny. Polega on na tym, że pracodawca zasila konta pracowników w serwisie internetowym, a każdy z nich decyduje sam, jak te środki wykorzystać. Ma przy tym do wyboru możliwości uprawiania sportu, rekreacji, korzystania z prywatnej opieki medycznej, dóbr kultury, uprawiania turystyki i podróżowania. Mnogość możliwości sprawia, że praktycznie każdy zainteresowany znajdzie coś dla siebie bez narzekania, że pracodawca próbuje go zmusić do jakichś form wypoczynku, które kompletnie mu nie odpowiadają i tylko marnuje pieniądze.

Pracownikom można udostępniać zarówno benefity zgodne z ustawą o zakładowych funduszach świadczeń socjalnych, jak i inne. Koszt niektórych to zaledwie kilka złotych. Benefity pracownicze z kafeterii Mybenefit są najczęściej dostarczane SMS-em lub w postaci pliku PDF – odpowiedni kod okazuje się potem w danej placówce, by uzyskać dostęp do jej usług. Zwalnia to firmę od szeregu działań logistycznych.

Dodaj komentarz